__ __ __ __ __
Tak stać na bezludludnej wyspie - sam - zupełnie bez nikogo,
poszukiwany jedynie przez wiatr dmuchający srogo...
Drogą cenę muszę płacić za nadzieje,
żeby wkoło mnie, nie szeptały knieje...
Do okna na świat, przykładam czasem oko,
by dostrzec w oddali, jak górskie szczyty mokną...
Ten widok cudowny ukaja mą tęsknotę,
by trwać, silnym być - powtarza myśli złote...
Gdy wejdę w ten etap, gdzie trudy największe,
gdy w płuca czas nabrać zepsute powietrze...
Jak liście na wietrze, odchodzą w dal marzenia,
czas nadszedł rozpakować, mój bagaż doświadczenia...
Już przemyślenia czarne, spętały mą świadomość,
już poczta mego serca, najgorszą ma wiadomość...
Już nogi niby z waty, z wolna tracę przytomność...
Wytrzymam...
Kieruję wzrok w przyszłość - co by było gdyby,
czas zerwać łańcuch, połamać zła dyby!
Wróciła już wiara, rozwiały się chmury,
znów zabiło serce i głowa do góry...!
Przetrwałem ten moment, gdy los popada w rozpacz,
gdy pech Cię dopada, w głąb duszy swej popatrz...
Dostrzegasz swą siłę, atuty znaczące,
po każdej burzy wychodzi słońce...
Pamiętaj...
Offline